Nasz laptop domowy osiągnął już wiek dojrzały, więc zacząłem się rozglądać za jego następcą. Rynek laptopów ostatnio wyraźnie zwolnił, więc wybór się zawęża. Wymagania w zasadzie nie uegły zmianie, ale szukałem czegoś uniwersalnego i solidnego.
Wybór padł na Microsoft Surface 4 Pro w konfiguracji z i5-6300U, 8GB i 240GB. Do tego czarny Type Cover i zabezpieczenie Incipio Feather. Była to spora inwestycja, ale też niemało oczekiwałem od tego zestawu.
Pierwsze tygodnie upłynęły mi na odnalezieniu się w dotykowym ekosystemie Windows 10. Potem przez tydzień tablet odmawiał uruchomienia się w nieskończonej pętli restartów (przy przejściu z UEFI do startu OS). Wreszcie kolejna paczka poprawek ustabilizowała system na tyle, że można go używać.
Na co dzień używam tradycyjnych Windows 7/10 z klawiaturą i myszą lub płytką dotykową albo urządzeń z Androidem (smartphone lub tablet). Przejście na tablet z Win10 jest dla mnie dziwne, bo odnoszę wrażenie, że to suma wad obu rozwiązań. Oczywiście sam winny jestem takiej sytuacji, bo przyzwyczajenia zmienić jest trudno. O tym napiszę później, najpierw zalety:
- Szybko staruje a logowanie rozpoznające twarz świetnie się sprawdza w domu
- Jest bardzo wydajny (najszybsze przeglądanie i multimedia w domu)
- Ma wspaniały ekran, więc filmy i zdjęcia wyglądają nawet lepiej niż na naszym DELL Ultrasharp U2713HM,
- Bez problemu pracuje cały dzień na baterii
- Jest poręczny i ma idealne wymiary do pracy
- Możliwość odłączenia klawiatury sprawdza się na kanapie czy w łóżku
Gdy klawiatura jest podłączona Surface zachowuje się jak mój laptop i pozostaje wygodny nawet na kolanach. Ogólnie sprzęt jest świetnie zaprojektowany i nie mam do niego zastrzeżeń.
Niestety oprogramowanie wymaga jeszcze poprawek. Najgorszy jest bodajże klient poczty Win10. Ta aplikacja zwyczajnie nie działa. Część emaili znika po próbie podglądu, wyszukiwanie daje losowe wyniki (o ile coś wyświetla) a próba edycji zwykle kończy się zamknięciem draftu.
Obsługa ekranowej klawiatury też kuleje, bo postawienie kursora w polu tekstowym na ogół nie wywołuje jej na pierwszy plan. Kolejno obsługa dotyku też jest treningiem cierpliwości. Każde dotknięcie z pewnością jest odnotowane, bo potwierdza je animacja. Na ogół jednak nie jest przekazywana do aplikacji pod spodem.
Na szczęście poprawki spływają na bieżąco i kolejne problemy znikają. Rozumiem, że Microsoft tym razem rozwija OS, które jest jednocześnie używany. Pozostaję optymistą. Będzie lepiej.