No bo przecież, po co komu:
- Błyszczące pokrycie czegokolwiek we współczesnej elektronice? Czy mój laptop musi zbierać wszystkie syfy z okolicy i eksponować najmniejsze obtarcia?
- Drogi laptop / tablet / monitor ze słabą matrycą TFT TN? Ekran to okno do świata wirtualnego, najważniejszy czynnik wpływający na nasz odbiór tego, co chcemy w urządzeniu zobaczyć. Nie warto tutaj iść na kompromisy jakościowe. Potrzebujemy więcej propozycji matryc wykonanych w technologiach IPS, PLS, xVA.
- Nowoczesny laptop 13" segmentu biznesowego bez portu USB 3.0 czy eSATAp z błyszczącym pokryciem matrycy? Najwyraźniej USB 2.0 musi nam wystarczyć. Czyżby w biznesie ważniejsze było wysycenie kolorów na wykresach niż możliwość odczytania zawartości tabelki?
- Laptopy ze słabą matrycą TN (błyszczącą rzecz jasna) 15.6" o rozdzielczości 1366x768 (gęstość 100ppi) i masie ~3kg. Czyli dostajemy mały (pikselowo) obszar roboczy jak w laptopie ultra-mobilnym, masę biurkową, widoczność obrazu na ekranie mizerna.
- Laptopy ze zintegrowaną kartą graficzną w procesorze sprzedawane domyślnie z jednym modułem SO-DIMM, pracującym poniżej nominalnej częstotliwości taktowania na luźnym ustawieniu CAS Latency, bez możliwości zmiany parametrów RAM w BIOS/UEFI? Nie dość, że współdzielimy RAM między CPU i GPU, to jeszcze pracowicie używamy tylko połowy pasma i nie wykorzystujemy możliwości układu RAM.
- Laptopy z dyskretnym układem graficznym GeForce z lokalną pamięcią DDR3 zamiast GDDR5 i wyłączonym Optimus? Czyli używamy układu dyskretnego w trybie ciągłym drenując baterię (lub przełączamy się ręcznie), a i tak nic z tego nie ma, bo jest on ograniczony beznadziejnie niską przepustowością pamięci wideo. No może jednak wydajność 3D jest wyższa niż przy układach zintegrowanych, ale pograć w aktualne tytuły i tak się nie da.
- Bezprzewodowe myszki i klawiatury używające własnych protokołów radiowych, wymagające dodatkowego transmitera USB? Tak jakby nie można było skorzystać z Bluetooth lub WiFi. Kolejny zajęty port USB, kolejny element wystający z laptopa, który można urwać.
- Laptopy z "brandowanym" dyskiem SSD, o którym nie wiadomo kompletnie nic, a kosztuje jak dysk klasy enterprise? Nawet kupiłbym dysk SSD w nowym laptopie, jako konfigurowalną opcję, gdyby nie fakt, że żaden producent nie kwapi się poinformować użytkowników, jakiego użył kontrolera flash-SATA ani jakich pamięci flash użył (MLC34 nm, MLC 25nm, SLC?). To jest kupowanie kota w worku. Nawet nie wiadomo, czy TRIM będzie obsługiwany.
- Megabajty bloatware w systemie operacyjnym? Nowy sprzęt po włączeniu zajmuje się głównie sobą (auto-aktualizacją i meta-auto-aktualizacją). Aż zaczynam doceniać platformy MacOS, gdzie to Apple ogranicza zestaw oprogramowania, a responsywność platformy jest absolutnym priorytetem.
- Laptopy, PCty wyposażone fabrycznie w WiFi - 802.11g zamiast 802.11n, oraz Fast Ethernet zamiast Gigabit Ethernet? Ja rozumiem, że nie wszyscy potrzebują pełnej przepustowości najnowszych interfejsów, ale różnica w kosztach wytworzenia mieści się w 10zł, a konieczność pracy w sieciach ze zgodnością wstecz to koszmar administratora.
- Laptopy, PCty, serwery sprzedawane domyślnie z 32bitowym systemem operacyjnym i pamięcią RAM powyżej 3GB? W dzisiejszych czasach mamy już naprawdę niewiele problemów kompatybilnościowych z 64bitowymi sterownikami sprzętu. Czy użytkownik musi się sam domyślić, że 1GB z 4GB RAM leży odłogiem i że czas włączyć Physical Address Extension?
- Ultra-mobilne (z nazwy) laptopy, posiadające napęd optyczny zajmujący z grubsza 1/4 kubatury urządzenia? Producenci, obudźcie się - mało kto używa płyt optycznych. Dajcie nam tam lepiej więcej portów USB 3.0 oraz dedykowany slot na dysk mSATA i zmniejszcie masę laptopa.
- Laptopy oparte o prawie referencyjne komponenty, zapakowane w atrakcyjne, metalowe obudowy z matowym pokryciem ekranu i sprzedawane o 50% drożej niż plastikowe i błyszczące ich odpowiedniki? Czy to matowa folia jest taka droga, czy aluminium?
Przykłady ofert producentów wynikających z beztroskiego, bezmyślnego marketingu, ograniczonej dostępności dostatecznie tanich komponentów i możliwości szybkiej produkcji można by mnożyć. Chciałem się z Wami podzielić tymi frustracjami i przekonać się, czy są one subiektywne. Niewykluczone, że jest to też forma autoterapii.