środa, 21 maja 2014

Koncentrat majowy

Kasztany nam już przekwitły i zaliczyliśmy pierwszą burzę po upale, czas więc zebrać njusy:
  • Wczoraj Microsoft przedstawił Surface 3 Pro. Z uwagą przeczytałem specyfikację, wrażenia z pracy na kolanach i pochwały nowych klawiatur. Tętno mi podskoczyło, bo produkt wydawał się być sensowny. Wtedy odczytałem z tabelki ceny i mi przeszło.
  • Tymczasem na Ziemi ... pojawił się ASUS Transformer T200 za ~€420, który mógłbym kupić z czystym sumieniem.
  • AMD wydało poprawioną wersję swoich SoC dla tabletów i netbooków w postaci: Beema i Mullins (polecam artykuł tutaj). Wydajność CPU jest porównywalna z Bay Trail, ale trzeba celować w najdroższe SKU. Znacznie poprawili zarządzanie energią i dokończyli implementację Turbo. Wydajność GPU jest godna uwagi, ale w obrębie 5W SDP niewiele można wywalczyć. Podsumowując - lepiej późno niż wcale.
  • Microsoft i Intel skończyli wreszcie pisać sterowniki do obsługi Connected Stand-by dla 64 bitowej platformy Bail-Trail. Jest więc szansa na urządzenia typu convertible z używalnym RAM >=4GB. Przypomnę, że platforma 64bit na Haswell otrzymała je w kwietniu tego roku, a 32 bitowe systemy działają już od listopada zeszłego roku. Uważajcie jednak, bo producenci sprzętu muszą spełnić rygorystyczne kryteria dla interfejsów, aby móc to włączyć. Sprawdzajcie przed zakupem! Prawdopodobnie HP ElitePad 1000 G2 jest pierwszym urządzeniem wspierającym taką konfigurcję. 
  • Specyfikacja DisplayPort 1.2a ma już opcjonalną funkcję zmiennej częstotliwości odświeżania ekrany aka "AdaptiveSync". Gol dla AMD! Oby producenci sterowników dla monitorów zechcieli ją implementować masowo.
  • Xiaomi nadal nas zaskakuje. Tym razem wyprodukowali tablet warty swej ceny i naprawdę zacny - Mi Pad (więcej tutaj).
  • Intel ogłosił "odgrzewane" modele Haswell Refresh i ... nie ma o czym mówić (więcej tutaj).
  • W temacie płyt głównych na układach Intel z rodziny 9 powiem tylko, że nie widzę nic wartego uwagi. SATA Express to zwykłe nieporozumienie, bo świadomy człowiek niezwłocznie sobie kupi urządzenie na karcie M.2 lub PCI-E.
  • Przy okazji chciałem pochwalić AsRock za inicjatywę podłączenia na płycie głównej  Z97 Extreme6 portu M.2 czterema ścieżkami PCI-E 3.0! Nagle zakup SAMSUNG XP941 znowu ma sens! Ze świecą szukać takich pomysłów w laptopach czy tabletach (facepalm).
W obszarze badań naukowych mam dla Was:

Tyle nowości ze świata, jeszcze świeżynki domowe:

Router
Moje roczne medytacje nad zakupem routera do domu zaowocowały promocyjnym zakupem ASUS RT-AC56U kosztem €100 z przesyłką. Jest to dwuzakresowy ruter z wzmacniaczami na obu częstotliwościach oparty na BCM4708 o konfiguracji 2T2R po obu stronach. Niech Was nie zmyli brak anten - zysk w obrębie mieszkania mam rekordowy. 
W praktyce osiągam na karcie ASUS USB-AC53 stabilne 135Mbps przy wynegocjowanym 585-867 Mbps. 
Na karcie Intel Wireless-AC7260 mam transfer waha się pomiędzy 110 a 140Mbps.
Przy okazji odkryłem, że mam przeciętnie 11 aktywnych klientów w domu, z czego 9 bezprzewodowych. potwierdziłem, że wszystko to moje ;). Podział ruchu na dwa segmenty WiFi na nowo nabrał znaczenia.

Drugi tablet
Chciałem powiedzieć, że kupiłem ASUS MeMO Pad 7 HD (ME173) za ok. €150 z przesyłką. 

Małżonka jest bardzo zadowolona. Odessała się gładko z Nexusa tego samego dnia. Polecam!

sobota, 17 maja 2014

Galimatjas informacyjny

Już dawno pozbyłem się złudzeń - stałem się trybikiem machiny biurokracji. Jedno spojrzenie na statystyki użycia aplikacji na mej maszynie służbowej obnażają uzależnienie od klienta email, pakietu biurowego, portali intranetowych oraz narzędzi planistyczno-budżetowych.  Lata kontaktu z "prawdziwą" informatyką odeszły już w przeszłość. 
Kosztując na co dzień smaku losu przeciętnego użytkownika systemów, które niegdyś wdrażałem mierzę się z innymi problemami niż wcześniej. Spędzając jedną czwartą czasu produkując dokumenty a resztę na przeglądaniu, opiniowaniu, porównywaniu i komunikowaniu dokumentów poważnie nadwyrężam nie tylko kręgosłup, ale także zdolność do ogarnięcia tej masy wirtualnych kwitków. 
Teoria przestawia się pięknie wg korporacyjne wizji Microsoft. Dokumenty mają meta dane, listy dostępu, okresy przydatności. Mogą być przechowywane w bibliotekach SharePoint. Tożsamości naszych współpracowników winny być starannie doglądane w katalogu i dostępne poprzez mechanizmy federacji dla tych spoza naszej organizacji. Sama informacja miała być ustrukturalizowana w paragrafy, tabele, schematy wektorowe lub bitmapy połączone nagłówkami. Występujące w dokumentach liczby miały być połączone i automatycznie wyliczone. Tyle teorii. Praktyka jest zupełnie inna.
Wewnętrznie zmagam się z setkami portali i przestrzeni projektowych nie wykrywalnych przez niedokonfigurowane usługi indeksujące wyszukiwanie. W budynkach pełnych obrzydliwie wykształconych i doświadczonych ludzi na darmo jest szukać kogokolwiek z choćby średnią znajomością narzędzi, w których na co dzień przyszło im pracować. Mniej więcej co trzecia osoba umie świadomie posłużyć się wbudowanym w dokument stylem, co piąta styl zmodyfikować a co dziesiąta wpisać meta dane w dokument. Osoby używające formuł w MS Word i własnych funkcji w MS Excel trafiają się raz na sto.
Jednak moja skromna funkcja wymaga głównie współpracy z dostawcami i klientami, gdzie szanse na cywilizowaną wymianę informacji spadają prawie do zera.
W rezultacie niekomfortową część dnia pracy spędzam na poszukiwaniu informacji, "którą przecież gdzieś tutaj miałem" lub przekopywaniu historii przeglądarki w poszukiwaniu "tego drugiego sajtu, gdzie leżą te prezentacje". Gdy wziąć pod uwagę, że muszę pracować w więcej niż jednym środowisku informatycznym, to nawet prowadzenie trzech kalendarzy (w tym prywatnego) staje się zmorą.
Wiem, że nie jestem sam z tym problemem. Słyszę zagubionych profesjonalistów dookoła, jak w przypływie frustracji winią bogu-ducha-winnych programistów naszych narzędzi.
Niestety wszyscy potrzebujemy asystenta, który byłby zawsze z nami, pamiętał co to za spotkanie, gdzie jest portal projekty, czy już wysłaliśmy poprzednią notatkę i kto nam już przesłał uwagi. W zeszłym tygodniu miałem sen. :-) 

Dokumenty i operacje na osi czasu
Wyśniłem oś czasu, po której mógłbym się poruszać i zmieniać skalę. Pokazywałaby całą mą aktywność w danym systemie operacyjnym wraz z linkami do wszystkich zasobów informacyjnych, jakich używałem. Np. w trakcie spotkania dostałem e-mail od wykonawcy, sprawdziłem ich adres na stronie web, zajrzałem do Google Maps sprawdzić, ile czasu potrzebuję na dojazd i wykonałem wpis w kalendarzu Outlook na spotkanie, dojazd. Następnie sprawdziłem, jak się nazywają ludzie z zespołu projektowego na intranecie i wysłałem im zapraszajkę do wspólnej jazdy na miejsce. Widzicie to? Coś na kształt mind-mapy, ale osadzonej na osi czasu.
Na przykład chciałbym zajrzeć do moich kart pracy, by sprawdzić, co robiłem danego tygodnia, wskazać interesujący mnie projekt i zobaczyć w kalendarzu, jakie spotkania odbyłem, a następnie z kim rozmawiałem na czacie w trakcie tego spotkania.
Oczywiście wymagałoby to nieco pracy przygotowawczej w celu zidentyfikowania słów kluczowych, w oparciu o które asystent mógłby skojarzyć operację z konkretnym projektem. Jednak warto byłoby to przygotować.
Wreszcie gdy produkuję dokumenty asystent mógłby mnie zapytać przy zapisywaniu dokumentu, czego on dotyczy (o ile sam już tego nie wyczytał) i otworzyć właściwe repozytorium, gdzie zwykle trzymam te dokumenty - przecież wiecznie szukam w e-mailach, które jest właściwe.
Jeśli w takowym narzędziu udałoby się pozbyć aspektu "chmury" i mieć automat zapamiętujący wszystkie operacje lokalnie na komputerze wraz z kontekstem (z którego WiFi wtedy korzystałem?), to możnaby z tego sprawnie korzystać. Czuję, że to możliwe...

Śledzenie informacji
Ileż czasu zajmuje mi odnalezienie wszystkich możliwych miejsc, gdzie może znajdować się aktualna wersja danego dokumentu! Skoro i tak dostaję się do tych wszystkich miejsc, choć różnymi drogami, to czy komputer nie mógłby tego jakoś zapamiętać i mi podpowiedzieć, skąd to mam, jakie wersje, gdzie zapisane i tak dalej? Powiem więcej - skoro umiem odczytać tabelę oczami z arkusza kalkulacyjnego, dokumentu tekstowego, obrazka, PDFu i materiału wideo, to dlaczego do cholery co najmniej raz w tygodniu muszę przerysowywać jakieś głupie tabelki między oknami? Czy nie mógłbym mieć w tle asystenta rozpoznającego na bieżąco wszystko co mam przed oczami i uczynnie oferującego umieszczenie w schowku "odformatowanej" wersji do wtórnego użycia?
Tutaj znowu wydaje mi się, że to powinno być wykonalne i niekoniecznie drogie...

Spojrzałem na ofertę rynkową i widzę, że są rozwiązania fragmentarycznie pokrywające mój "sen", ale zwykle są to kawałki większych, drogich rozwiązań. Myślę, że to jest obszar do zagospodarowania przez dostawców systemów operacyjnych. Widzimy nieśmiałe próby w sektorze mobilnym w formie Google Now i Microsoft Cortana. Ja potrzebuję wersji lokalnej i zorientowanej na użytkownika korporacyjnego.

Co o tym myślicie?