wtorek, 29 marca 2011

Koncentrat

  • Właśnie obejrzałem prezentację Toshiba Portégé R835 (poniżej) i wiem już, jaki laptop chcę kupić :-).  Jak zwykle obawiam się o niską jakość matrycy. Niestety cena wywoławcza to $900 na newegg.com tutaj.
  • Dzisiaj przyjrzałem się z bliska DELL Vostro 3300 na Core i5-450M z matrycą 13,3" 1366x768. Fajny, wydajny laptop. Szkoda, że nie ma eSATAp ani USB 3.0. Niestety matryca ma słabiutką jasność, a jakość obrazu przy kątach innych niż idealnie na wprost jest koszmarna (ręce i nogi opadają).
  • VMware szykuje vSphere 5 na drugą połowę roku (patrz tutaj). Niestety nie widzę nigdzie deklaracji wsparcia SR-IOV, ale może jeszcze za wcześnie na takie szczegóły.
  • Spieszę Wam donieść, że mimo wprowadzenia przez intela dysków SSD z rodzin 510 i 320, to rozwiązania na układach SandForce SF-12xx  (do czasu zastąpienia przez SF-2xxx) pozostają najlepszym wyjściem dla przeciętnego użytkownika laptopa, bo mimo wszystko najważniejsze są odczyty i zapisy losowe 4kB.
  • Napotkałem godnego następcę mojego telefonu DELL Streak / Mini 5 w postaci SAMSUNG SGH-i997 Galaxy S Infuse 4G. No cóż, trudno się oprzeć urokowi wyświetlacza wykonanego w technologii Super AMOLED Plus w rozmiarze 4,5". Aż strach myśleć, ile to cudo będzie kosztowało. 

Moja najważniejsza aplikacja - przeglądarka internetowa

Obserwuję rozwój aplikacji interpretujących hipertekst mniej więcej od 1996 roku, kiedy to korzystałem z przeglądarki tekstowej Lynx w trybie terminalowym na serwerze SCO Unix. Pamiętam, że wtedy niespecjalnie przemawiał do mnie ten sposób pozyskiwania informacji.
Realnym przełomem było dla mnie wprowadzenie Netscape Navigator na platformę MS Windows 3.1 (były to czasy modemów V.29 9600kbps). Właśnie wtedy zrozumiałem, że strony napisane w HTML z możliwością zamieszczania grafiki mają fantastyczny potencjał. Tymczasem rozwój przeglądarek miał już swój bieg. W czasach MS Windows 95/98 Microsoft zaprezentował Internet Explorer 4.0 i przejął od Navigatora sporą społeczność użytkowników. W międzyczasie dzielnie rozwijała się Opera i miała swoich fanów. Z czasem społeczność Mozilla przejęła kod Navigatora i rozwinęła go w projekt Firefox, który obecnie stanowi najsilniejszą konkurencję dla IE.
W miarę jak przeglądarki internetowe nabywały zdolności do interpretacji coraz to nowszych wersji notacji kodu, uruchamiania skryptów, czy też obiektów multimedialnych, producenci aplikacji opartych o model klient-serwer zaczęli postrzegać je jako uniwersalne silniki wizualizacji interfejsu użytkownika. Korzyści z zastąpienia aplikacji instalowanej na komputerze użytkownika przeglądarką internetową są oczywiste: utrzymanie ograniczone do serwowania stron web oraz możliwość łatwego zabezpieczania transmisji. Koszty utrzymania okazały się być znacznie niższe. Warto było przenieść się do HTML nawet kosztem ergonomii użytkowania. Aplikacje trójwarstwowe drugiej generacji stały się faktem (czasy DHTML).
Niedogodności związane z ograniczonymi możliwościami HTML rozwiązywano kolejnymi rozszerzeniami specyfikacji opartych na HTML, dodatkami i obiektami multimedialnymi. Stosunkowo niedawno znaleziono obejście dla "bez stanowości" aplikacji web poprzez zastosowanie AJAX i pochodnych rozwiązań. Wciąż pozostawało do rozwiązania kilka istotnych problemów: przywiązanie do grafiki rastrowej, problemy z bezpieczeństwem i kompatybilnością dodatków, wysokie nakłady na renderowanie stron, względnie niska wydajność samych przeglądarek w interpretacji skryptów po stronie klienta. Jednak zakumulowana w czasie presja zarówno producentów oprogramowania jak i użytkowników na wykorzystanie doprowadziła jednak do skupienia uwagi wielkich świata IT (Microsoft, Google, środowisko Mozilla) na przeglądarkach internetowych. Wyścig o pozycję ulubionej przeglądarki internetowej przybrał ogromną skalę, a zakres innowacji oraz szybkość adaptacji nowych technologii jest obecnie fascynujący.
W mojej ocenie jesteśmy świadkami przełomu w tej klasie aplikacji. Aktualnie prezentowanie wersje przeglądarek obsługują grafikę wektorową (SVG), adresują problemy bezpieczeństwa dodatków lub umożliwiają zastąpienie ich specjalnymi obiektami HTML5 czy formatowaniem CSS3, korzystają ze sprzętowego wsparcia renderowania obrazu stron i prezentują fantastyczną zdolność do interpretacji i wykonywania JavaScript.
W tej chwili postrzegam następujących poważnych graczy na tym rynku (wg kolejności moich preferencji):
Dla porządku - patrz udział w rynku wersji przeglądarek tutaj.
Obecnie nie widzę powodu, dla którego, warto byłoby rozwijać interfejs aplikacji ogólnego przeznaczenia inaczej niż dla użycia jej za pomocą przeglądarki internetowej. Liczba zastosowań eliminujących możliwość zastosowania przeglądarki internetowej jest już zupełnie marginalna.
Jeżeli używacie starszych wersji przeglądarki niż powyżej wymienione, to upewnijcie się, że niezwłocznie je zaktualizujecie. Korzyści z przejścia z wersji Firefox 3.x na 4.0, czy IE8 na IE9 są ogromne i odczuwalne natychmiast. Trudno wskazać jednego faworyta, bo wyścig trwa i z każdą aktualizacją poszczególne produkty raz wysuwają się na prowadzenie, a innym razem zrównują się z konkurentami. Zaryzykuję jednak zajęcie stanowiska w tej sprawie.
Paradoksalnie dla mnie najważniejsze pozostają aspekty bezpieczeństwa pracy przeglądarki, ponieważ używam homebankingu, kupuję sporo artykułów w sieci Internet, używam poczty elektronicznej poprzez Web i wreszcie piszę ten tekst. Zwyczajnie jest to dla mnie ważne. Z tego też powodu używam w moim laptopie Chrome 10 pod kontrolą Windows XP SP3 na partycji sformatowanej NTFS, z włączoną kontrolą uruchomienia danych DEP, minimalną liczbą dodatków i pracuję zawsze na koncie użytkownika o ograniczonych uprawnieniach. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko 64 bitowej wersji Windows 7, dzięki której mógłbym skorzystać z dodatkowych funkcji sandbox (czytaj tutaj).
Generalnie Chrome już od kilku wersji oferuje mi błyskawiczne działanie dzięki wykorzystaniu wyłącznie pamięci RAM (tak, nie mam SSD i muszę pracować w pamięci operacyjnej), separację zakładek na oddzielne procesy i najlepsze mechanizmy izolacji poszczególnych stron, jakie znam.
Przy okazji chciałbym podkreślić, że najlepsze nawet zabezpieczenia nie zastąpią myślenia. Dobrze jeżeli pracujecie pod kontrolą Vista/7 z włączonym UAC i macie ustawione wysoko domyślnie ustawienia przeglądarki, bo wtedy macie przynajmniej szansę odmówić instalacji lub uruchomienia nieznanego dodatku. Niestety na co dzień widuję osoby, które albo UAC wyłączają, albo też wyrażają zgodę na każdą operację, o którą prosi kod strony niekoniecznie zaufanego pochodzenia. W WinXP pozostaje tylko praca na kontach o ograniczonych uprawnieniach.
|Równolegle testuję na komputerze stacjonarnym IE9, Chrome 11 beta, Firefox 4 i - jak dotąd - jestem pod wrażeniem usprawnień, jakie wprowadzono od czasu poprzednich wersji. Szczególnie uderzyło mnie wsparcie sprzętowe do wyświetlania elementów stron - to naprawdę widać różnicę gołym okiem, przy odpowiednio szybkim łączu.
Podsumowując:
Przeglądarka internetowa jest prawdopodobnie najważniejszą aplikacją w Waszym komputerze. Starajcie się ją aktualizować. Poznajcie w szczegółach jej ustawienia i zadbajcie o ich właściwy dobór. Pozbądźcie się zbędnych dodatków. Cieszcie się fantastyczną technologią, jaka napędza najnowsze wersje przeglądarek. Jesteśmy świadkami rewolucji web.

czwartek, 24 marca 2011

SR-IOV

Jak już wcześniej pisałem kluczem do uzyskania wydajności sieci zwirtualizowanej zbliżonej do fizycznej jest zastosowanie technologii zgodnej ze specyfikacją SR-IOV. Polecam Wam bardzo sympatyczną prezentację na ten temat dostępną tutaj:
Mam dobre wiadomości w tym temacie. Otóż karty sieciowe z rodziny Intel Server Adapter X520 są już dostępne w AbcData (10GE: SR1, SR2) są też warianty 1GE: ET, EF. Vmware opublikował sterownik ixgbe w wersji 3.1.17.1, co przybliża nas do pełnej implementacji SR-IOV. Dla porządku dodam, że użytkownicy Xen 4.0 już mogą się cieszyć wsparciem tej technologii (patrz tutaj).
Jeżeli kupujecie obecnie sprzęt pod wirtualizację, upewnijcie się, że wspiera co najmniej VMDq (kolejki). Dobrze jest jeśli ma też upragnione wsparcie SR-IOV (wtedy intel zwie to VT-c).

Porównanie wydajności dysków

Od czasu do czasu czytam na forach, że dyski SSD są mało pojemne, drogie i niewiele przyspieszają pracę laptopa. Trudno jest zająć jednoznaczne stanowisko w tej sprawie, bo mamy tu wiele czynników wpływających na subiektywną ocenę "szybkości" pracy komputera. Chciałbym jednak wykorzystać w miarę świeże dane pomiarowe (Konrad, dziekuję!), aby podzielić się z Wami pewnym rozważaniem teoretycznym.
Najpierw parę słów wstępu: 
Większość z nas korzysta z platformy MS Windows XP/Vista/7, najczęściej przechowując system operacyjny i pliki w systemie plików NTFS. Jego domyślny rozmiar jednostki alokacji to 4kB i znowu prawdopodobnie większość z nas ma tak sformatowane partycje. Maksymalnym rozmiarem transferu dyskowego dla tych systemów jest zwykle 64kB (tak przynajmniej wynika z moich pomiarów). 
Postanowiłem zsumować teoretyczne średnie losowe czasy dostępu do danych oraz czas ich odczytu dla 1000 transakcji, aby uzyskać teoretyczny oczekiwany czas zakończenia tych transferów. 
Do celów porównania biorę wyniki pomiarów ATTO i HDTune dla dysków: WD 320GB 5400obr/min PATA (WD3200BEVE-00A0H), WD 320GB 7200obr/min SATA (WD3200BEKT-60PVM) oraz Corsair Force F120 SATA (CSSD-F120GB2-BRKT).
Wyniki tych obliczeń znajdziecie poniżej:


opisWD 5,4krpmWD 7,2krpmCorsair F120
(HDTune) śr. czas dostępu [ms]
17,1
16,5
0,2
(ATTO) śr. transfer przy 4kB [MB/s]
17,9
19,8
59,4
(ATTO) śr. transfer przy 64kB [MB/s]
60,4
105,7
242,6
czas 1000 odczytów po 4kB [sek]
17,3
16,7
0,3
czas 1000 odczytów po 64kB [sek]
18,2
17,1
0,5
Dane oznaczone na zielono to wynik mnożenia, dodawania i zaokrąglenia.
Oczywiście to jest sytuacja idealna, bo mamy po drodze kontroler IDE, który ma swoje opóźnienia oraz inne transakcje w tle, które zaburzają wyidealizowany przeze mnie tutaj proces. Daje to jednak odczucie, czego można się spodziewać migrując na nośnik, który średnio odpowiada po 0,2ms, a nie 17ms.
W szczególnych przypadkach (gdy dane nie są wcześniej zbuforowane w pamięci RAM) możemy się spodziewać odpowiedzi na granicy ludzkiego refleksu (u mnie około 0,5 sek).

środa, 23 marca 2011

Wirtualizacja w pełnej krasie

Nawet poważne firmy doradcze twierdzą, że można już bezpiecznie wirtualizować środowiska produkcyjne. Zajrzałem na stronę SPEC z testami wirtualizacji SPECvirt_sc2010, aby spojrzeć, co dobrego oferują nam aktualne platformy. 
Wśród wyników odnalazłem rezultaty pomiaru wydajności serwera opartego o 4 procesory Xeon 7560, 1TB RAM i 224 dyski 73GB SAS 15krpm - patrz opis tutaj. Przy zastosowaniu hypervisora ESX 4.1 pracowało tam 168 zestandaryzowanych maszyn wirtualnych. Polecam Wam lekturę konfiguracji, w jakiej dokonano pomiaru. Jest to swego rodzaju platforma referencyjna. 
Zastanawiam się nad konfiguracją pamięci masowej, bo użycie 4 portów 4GFC i 224 dysków wskazuje, że było tam sporo jednoczesnych operacji dyskowych. Niestety nie dokopałem się do informacji, jaki ruch wygenerowała instalacja testowa. Daje to jednak możliwość oceny proporcji kosztów pamięci masowej do samego serwera. Widać tutaj jasno, że głównym wąskim gardłem wirtualizacji jest podsystem pamięci masowej.

Minimalizm

Lubię dobre dopasowania. Tak jak bezcelowe byłoby w moim przypadku posiadanie auta sportowego o wysokiej mocy silnika (np. powyżej 200KM), tak też nie widzę sensu w używaniu czterordzeniowego procesora w laptopie do moich codziennych zastosowań. Stąd też starałem się ocenić, na ile mój obecnie eksploatowany procesor Intel Pentium M 750 (rodzina Dothan) odnajduje się pod kontrolą MS Windows XP SP3 i aplikacji, jakie wykorzystuję. Radzi sobie dobrze, z wyjątkiem strumieni wideo w jakości HD.
Z punktu widzenia aktualnej oferty w segmencie entry mój CPU pod względem wydajności plasuje się pomiędzy Atomami a Zacate (AMD E-350). Gorzej wypada w zużyciu energii, bo jest to 27W w zestawieniu z 8W dla Atomów i 18W dla Zacate. Odczuwam to przy skanowaniu antywirusowym, kompresji/dekompresji danych lub próbie odtwarzanie wideo, bo wentylator w laptopie hałasuje, a obudowa robi się ciepła od dołu. Wyraźnie brakuje mi więc akceleracji sprzętowej lub rozszerzonego zestawu instrukcji. Prawdopodobnie już dwa takie fizyczne rdzenie wykonane w nieco świeższym procesie technologicznym już by sobie z tym poradziły - np. coś z rodziny Yonah (dwa rdzenie w 65nm).
Tak więc do mojego profilu (zastosowanie biurowe, komunikacja poprzez Internet i lekkie multimedia) właściwie każdy dwurdzeniowy procesor z rodziny Arrandale (nawet Celeron M U3400) czy Sandy Bridge zaspokaja moje potrzeby. Sądząc po doświadczeniach z mojego komputera stacjonarnego użycie Windows 7 nie zmieniłoby istotnie tej oceny.
Zmierzam do konkluzji, że dla mnie właściwie zakup laptopa z układem AMD E-350 lub lepszym jest wystarczający, więc warto się orientować raczej na inne parametry laptopa takie, jak: cena, masa, matryca, SSD, czas pracy na baterii, port USB 3.0 lub eSATAp, DisplayPort lub HDMI itd.
Teraz zobaczcie, co można kupić w Komputronik wyszukując według jedynego kryterium matowej matrycy 11,6-14 cali tutaj. Łącznie 6 modeli, w tym tylko jeden poniżej 3000zł brutto. Sytuacja na rynku laptopów jest bardzo dziwna.

niedziela, 20 marca 2011

"Fajny" laptop do pracy

Konrad (pozdr.) zwrócił się do mnie z prośba o zajęcie stanowiska w sprawie polecanego laptopa do pracy. Miałby być poręczny w podróży, wydajny i długo-pracujący. Przeznaczenie miałby mieć głównie biurowe z okazjonalnym wykorzystaniem do wirtualizacji. Wspólnie określiliśmy wstępnie warunku brzegowe jako:
  • matryca ~13-14 cali, matowa, najchętniej o gęstości powyżej 118ppi (patrz zestawienie tutaj),
  • możliwie wydajny procesor z rodziny intel Arrandale (i korzystanie tylko z Intel GMA HD),
  • dysk SSD na układzie SandForce SF-12xx,
  • port eSATAp lub USB 3.0 do podłączenia dysku mechanicznego.
Oczywiście w dużej mierze są to łatwe do spełnienia warunki bez kryterium kosztowego. Dla celów ćwiczenia przyjęliśmy 3500 zł netto wraz z kosztami rozszerzeń gwarancji, akcesoriów, torby czy dodatkowego oprogramowania.
Z żalem odkryłem, że obecnie (wciąż czekamy na laptopy z dwurdzeniowymi Sandy Bridge) strategia marketingowa Intela uniemożliwia w tym budżecie zakup procesora z włączonym zestawem instrukcji AES-NI (Core i5 5xxM oraz i7), co fantastycznie poprawiłoby obsługę szyfrowania dysku. Do wyboru pozostawały wersje procesorów z Turbo Boost (i5 4xxM) oraz podstawowe (i3-3xxM). Z wyników testów wydajnościowych wywnioskowałem, że do zastosowań biurowych wybór ultra oszczędnego procesora (z końcówką UM, utrzymującą TDP na poziomie do 18W) ma sens właściwie tylko w serii i5-4xxUM, ponieważ tylko wtedy będzie on mógł przyspieszyć dzięki Turbo Boost, gdy będzie trzeba. Np. Intel Core i5-470UM pracuje domyślnie na 1,33GHz, ale może przyspieszać do 1,86GHz. Należy jednak pamiętać, że i tak będzie wolniejszy nawet od 35 watowego i znacznie tańszego i3 330M, który cały czas pracuje na  2,1GHz - ale długi czas pracy na bateriach kosztuje (patrz zestawienie tutaj).
Dyskutowaliśmy kolejno następujące modele:
  1. DELL Vostro V130
  2. DELL Vostro 3300
  3. HP ProBook 6450b
  4. i wiele innych wykraczających poza wymagania.
Do tego przewidywaliśmy dysk SSD na wymianę: Corsair CSSD-F115GB2-BRKT-A za ~800 zł brutto i obudowa na dysk mechaniczny DeLOCK 4265 za ~160zł. Do przedyskutowania jest opcja użycia Patriot PI120GS25SSDR za ~900zł.
Największą niewiadomą pozostawały oferowane matryce. Kolega założył, że decyzja o dopłacie do opcji o podwyższonej gęstości i matowym wykończeniu powinna również pozytywnie wpłynąć na jakość samej matrycy. Tu się z nim zgadzam i w tej sytuacji do wyboru pozostał tylko 6450b. W wersji z matrycą 1600x900 o gęstości 131ppi i procesorem i5-450M był on potencjalnie osiągalny za ~3300zł brutto. Mam niedosyt ze względu na brak USB 3.0, ale złącze eSATA ratuje nieco sytuację.
Dyskutowaliśmy również sens inwestycji w dysk SSD...
Z doświadczeń innych (artykuły i fora) wnioskuję, że zakup taniego modelu ze starym kontrolerem oraz lekkie obciążanie maszyny (głównie odczyty) często prowadzi do wniosku, że rezygnacja z dysku mechanicznego na rzecz pamięci flash niewiele lub nic nie daje. Mamy tu jednak kilka ważnych czynników do rozważenia jak: sposób wykorzystania pamięci masowej, obsługa TRIM czy wreszcie specyfika pracy samego kontrolera. W przypadku kolegi mamy pracę głównie z środowisku MS Office (+ email) oraz lekka wirtualizacja, co przekłada się głównie na losowe, małe transakcje odczytu/zapisu przy krótkiej kolejce oczekiwania, Win7 x64, który obsługuje TRIM oraz kontroler znany z nadzwyczajnej prędkości obsługi transakcji o profilu ogólnego przeznaczenia. Łącznie daje to nadzieję na istotne skrócenie czasu odpowiedzi komputera przy pracy na co dzień. Niestety mamy tu po drodze mnóstwo czynników wpływających na ostateczny rezultat. Niestety producenci laptopów w dużej mierze ulegają presji kosztowej ze strony klientów i oferują niskiej jakości dyski SSD w opcjach konfiguracyjnych laptopów w segmencie entry i mainstream, co prowadzi do całkiem sporej grupy zawiedzionych użytkowników. Pozostaje nam tylko zakup właściwych SSD na własną rękę i korzystanie z obudów zewnętrznych.
Mam nadzieję, że kolega wróci z wrażeniami z pracy z maszynką, co może przydać się innym przy wyborze laptopa. :-)
Przy okazji - pamiętajcie, aby uważnie przyjrzeć się oprogramowaniu dostarczanemu z laptopem przez producenta, zwykle są tam tony bloatware'u, które są w stanie uprzykrzyć pracę każdej maszyny. W obecnych systemach operacyjnych nie ma potrzeby re-instalacji OS "na czysto", aby tego się pozbyć - wystarczy odinstalować niepotrzebne elementy i zdefragmentować potem dysk twardy. Warto też wcześniej, zaraz po zakupie wykonać pełny obraz dysku twardego i zarchiwizować go.
Podsumowując
Mimo dostępności wielu produktów na rynku, liczba kombinacji poszczególnych komponentów laptopa jest na tyle duża, że po uwzględnieniu ograniczeń handlowych, dostępności i wymagań indywidualnych, paleta opcji wydaje się być bardzo ograniczona. Wielu producentów stara się "przemycić" nieciekawe komponenty uwypuklając inne zalety. Warto być czujnym i ważyć decyzje.

sobota, 19 marca 2011

Koncentrat

Oto garść krótkich faktów i obserwacji
  • Mój DELL Streak sprawuje się doskonale w przestrzeni miejskiej Brukseli. 5" ekranu oraz łączność HSPA w BASE (10€ / 500MB / 30dni) pozwala mi na bieżąco pochłaniać całe artykuły, dzwonić do Polski na skype oraz nawigować. Niestety klawiatura ekranowa nie pozwala na blogowanie, ani sensowne mailowanie. Urządzenie zastąpiło mi telefon i tablet, mieści się w kieszeni, ale wciąż wymaga ładowania (co najmniej codziennie).
  • SandForce dostarczył pierwsze zestawy SF-2xxx, Najlepszym przykładem jest OCZ Vertex 3 - czytaj tutaj. Mówimy tu o transferach do 500MB/s i transakcjach do 60 kIOPs.
    Zgodnie z moimi nadziejami potaniały więc dyski SSD z układami SF-12xx. Polecam Waszej uwadze linię Corsair Force z układami flash w wykonanymi technologii 25nm (czytaj tutaj), mam na celowniku Corsair Force F115 za ~800zł.
  • Takie marzenie: laptop 12,5", matryca IPS, procesor Intel Sandy Bridge, niezawodna obudowa, masa ~1,3kg, USB 3.0 - słowem: ideał. Niemożliwe? Lenovo ThinkPad x220 w nowym wydaniu spełnia te kryteria (patrz tutaj). Mówimy jednak o maszynie >7000zł, więc pozostaje w sferze marzeń.
  • Schodząc na ziemię... Platforma AMD Brazos okazała się być udanym kompromisem (czytaj tutaj). MSI Wind U270 w wersji 12,1" jest moim zdaniem idealną opcją za rozsądną cenę (~1600zł). Niestety spodziewam się bardzo słabej matrycy w tym komputerze.
  • Zakupiłem urządzenie wielofunkcyjne HP Deskjet Ink Advantage K209A - ~350zł (dziękuję Andrzejowi i Witkowi za pomoc) i jestem z niego bardzo zadowolony. Liczę na 6gr./str czarnym tuszem i do 40gr./str. oboma tuszami. Skanuje jak złoto i daje się poskładać w małą kostkę. Da się nie instalować całej kupy oprogramowania - sam TWAIN32 i sterownik druku też działa. Polecam.
  • Testowałem IE9 na Win7 x64 z SP1. Kompatybilność jest do poprawki (np.: źle działa edytor tu na bloggerze), ale jest szybka jak błyskawica i akceleracja sprzętowa czyni cuda na złożonych graficznie site'ach. Mam nadzieję, że zacznie się już wreszcie gobalna migracja z grafik rastrowych na SVG i do CSS3. Do dzieła web-masterzy!
  • Benchmark.pl zaktualizował swoje zestawienie kart graficznych (są też mobilne).  Polecam Wam lekturę, bo zawiera genialną segmentację produktów.
  • nVidia wypuściła kolejną zaktualizowaną "ćwiartkę" układu Fermi - układ GF116, znany na rynku jako NVIDIA GeForce GTX 550 Ti (~570zł), który automatycznie staje się moją rekomendacją dla Was jako dolna granica rozsądku pod względem wydajności i kompatybilności. Polujcie teraz na GTX 460 768MB, bo schodzi z półek sklepowych!
  • Ostatnio gram u siebie w mieszkaniu na PS3 za pomocą dwóch kontrolerów Move. Zabawa jest przednia, szczególnie w grupie. Polecam!

1.2 TSI

Ostatnio znajoma (pozdr.) pozwoliła mi poprowadzić jej nowego SEATa IBIZA ST (czytaj kombi) 1.2TSI  (patrz info tutaj) o mocy 105KM ze skrzynią biegów 7G DSG. Miałem przyjemność przejechać nim ponad 200km w mieście i na trasie. Auto wyposażone było w tempomat i doświetlanie zakrętów. Średnio osiągnąłem 5,6l/100km podróżując z prędkością przelotową 100-120km/godz. Zmiany biegów odbywały się zupełnie bez szarpnięć, a obserwowałem je głównie na obrotomierzu. Start spod świateł pokazał mi, że 1.2TSI+7G w tym aucie to bardzo dynamiczne rozwiązanie (trudno uwierzyć, że to mały benzynowy silnik). Skrzynia biegów zaskoczyła mnie skłonnością do używania siódmego przełożenia już od 50km/godz. w zależności od wykorzystania momentu obrotowego. Auto chętnie i niezauważalnie redukowało biegi przy wciśnięciu pedału gazu.
Samo nadwozie, choć ciasne wewnątrz, zaskoczyło mnie obszernym bagażnikiem, bardzo dobrą widocznością z pozycji kierowcy i wygodą podróżowania (łącznie spędziłem tego dnia w aucie ponad 5 godzin).
Dodam jeszcze, że auto kosztowało z grubsza 55 tys. zł w Hiszpanii i staje się jasne, że to bardzo atrakcyjna propozycja.

czwartek, 3 marca 2011

Domowy laptop multimedialny

Kolega Tomek zażył mnie pytaniem, jaki komputer o charakterze multimedialnym warto kupić do zastosowań domowych. Najtrudniejszy był aspekt możliwości korzystania z współczesnych gier, który jak wiecie poza światem konsolowym zwykle prowadzi nieuchronnie do komputera stacjonarnego lub drogiego laptopa dla graczy.
Laptopy domowe zwykle nie muszą być mobilne, co pozwala na zaniedbanie kwestii masy i można pozwolić sobie na większy ekran (15-17"). Przy 17 calach warto pokusić się o panel Full HD. Z punktu widzenia gier, wciąż polecam nVidia GeForce GT 4xxM. Stawiałbym na dwurdzeniowy procesor z linii Intel Core i3 lub i5. Dodatkowo warto już się wyposażyć w USB 3.0 oraz WiFi 802.11n. Mając do dyspozycji co najmniej 1080 linii wyświetlacza warto też pomyśleć o odtwarzaczu Blu-Ray (w praktyce jest to combo z zapisem płyt DVD).
Tomek zaproponował Sony VAIO VPCF13M1E/H w cenie ~3800zł (16,4"). Przejrzałem opinie na notebookcheck.net tutaj. Muszę przyznać, że do czasu upowszechnienia się dwurdzeniowych procesorów Sandy Bridge lub wejścia na rynek innych bardziej atrakcyjnych konfiguracji wydaje się to być najlepszą opcją. Sympatyczną opcją jest wyjście HDMI oraz optyczne audio, co daje nadzieję, na używanie tego laptopa jako odtwarzacza filmów HD z telewizorem lub zestawem audio.
O ile krótki czas pracy na baterii (~2 godz.) nie jest problemem, to już nieciekawe odwzorowanie kolorów przy kątach widzenia odbiegających od idealnego raczej wymusi użytkowanie go siedząc "na wprost".
Patrząc pod moim kątem prawie od razu zakupiłbym jeszcze dysk SSD oparty na kontrolerze SF-1200 (np. Corsair Force CSSD-F60GB2-BRKT za ~440zł) i obudowę eSATAp (np. DeLOCK 4265 za ~160zł) na dysk kupiony z laptopem (zagadką pozostaje dla mnie kwestia możliwości przeniesienia MS Windows 7 Home Premium OEM na dysk SSD, czy ktoś tego próbował?). W ten sposób wyeliminowałbym najwolniejszy element systemu, pozostawiając dysk zewnętrzny jako repozytorium dużych plików.
Jednak przy zakupie laptopa konieczne są kompromisy, jako że zmiennych konfiguracyjnych jest wiele, możliwości samodzielnego dostosowania ograniczone a producenci muszą oferować ograniczoną ilość modeli. Nie bez znaczenia jest też nasz budżet domowy.
Niezmiennie ubolewam nad niską jakością wyświetlaczy LCD montowanych we współczesnych laptopach, ale najwyraźniej pełne podświetlenie RGB LED już się nie pojawi głównym segmencie rynkowym, a na OLED wciąż nie możemy się doczekać.
Myślę, że w/w laptop SONY jest dobrym reprezentantem rozsądnego kompromisu pomiędzy możliwościami a ceną dla multimedialnego laptopa domowego (czytaj semi-stacjonarnego). Pamiętajcie jednak, że czasem warto zainwestować w dwa urządzenia: komputer stacjonarny i netbooka, aby cieszyć się w domu wysoką wydajnością, a w podróży łatwą mobilnością. Siedemnasto-calowy laptop jest próbą objęcia obu przypadków użycia.