poniedziałek, 28 listopada 2011

Licznik

Moje auto ma licznik przebiegu, abym wiedział, ile auto przejechało w chwili jego zakupu, sprzedaży oraz kiedy powinienem poddać go zabiegom eksploatacyjnym. Duże i drogie maszyny mają liczniki przepracowanych godzin, bo skutki ich awarii są ogromne. Nie tak dawno temu dla wielu urządzeń elektronicznych publikowano wyniki badań ich niezawodności w dokumentacji technicznej w postaci wskaźnika MTBF, czyli średniej arytmetycznej odcinków czasu ciągłej pracy pomiędzy awariami. O ile dawało to możliwość porównania produktów tej samej klasy, to niespecjalnie ułatwiało to ocenę "wieku" urządzenia.
Doszedłem do wniosku, że znacznie ułatwiłoby ocenę kondycji elektroniki urządzeń umieszczenie licznika przepracowanych godzin przez urządzenie. Pomyślcie... rzut oka na licznik i wiecie, że laptop przepracował już 6500 godzin, czyli czas rozglądać się za nowym. Alternatywnie odczyt licznika mógłby być dostępny w systemie operacyjnym, aby defragmentacja systemu plików, skanowanie przeciw szkodliwemu oprogramowaniu, czy wreszcie gwałtowne przyspieszenie wentylatorów na moment w celu wydmuchania kurzu z wewnątrz mogłoby być uruchamiane w zadanych interwałach przepracowanych godzin przez komputer. Jeżeli stan licznika byłby wyświetlany przy każdym starcie komputera, to łatwo można by "umawiać" się z mniej świadomymi użytkownikami na "przeglądy okresowe" sprzętu. Myślę, że takie liczniki doceniliby administratorzy komputerów w sieciach korporacyjnych, gromadząc je przez SNMP / WMI / syslog, do wykorzystania przy planowaniu zakupów oraz akcji serwisowych.  
Myślę, że dodatkowo korzystnie byłoby zliczać również orientacyjną ilość zużytej energii elektrycznej brutto (kWh). Wtedy też można by łatwo określić na ile intensywnie obciążony był zasilacz oraz elementy chłodzenia. Nie do przecenienia jest również aspekt budowania świadomości ekologicznej, czy też pomoc w zbieraniu danych empirycznych o pracy serwerów, czy urządzeń sieciowych.
Oczywiście wprowadzenie takich liczników podniosłoby ceny, ale przy produkcji masowej i długim czasie na ich wprowadzenie powinno być wartością pomijalną.
Co do spodziewanego "kręcenia" tych liczników, to nie przychodzi mi do głowy nic poza TPMem do bezpiecznego szyfrowania fragmentu pamięci NVRAM. Myślę, że aktualna ofensywa UEFI na płytach głównych jest dobrą okazją do implementacji takiego udogodnienia.

sobota, 26 listopada 2011

Wysokiej jakości telefon GSM

Jakość towarów postrzegam subiektywnie jako stopień spełnienia przez produkt moich wymagań. Podobnie patrzę na mój telefon komórkowy. Odkąd zmieniłem pracę niecały rok temu moje wymagania uległy istotnej zmianie (czytaj - ograniczeniu). Chciałem aby mój aparat GSM:
  • był mały i lekki,
  • pozwalał mi na ok. 5 min. dziennie rozmowy w sieciach GSM 900/1800,
  • obsługiwał dwie karty SIM jednocześnie (polską i belgijską),
  • wytrzymywał około tygodnia bez ładowania,
  • posiadał budzik,
  • nie posiadał aparatu fotograficznego,
  • był względnie tani.
Ubiegłej wiosny zawiódł mnie DELL Streak i zostałem tylko z Nokią 6310i, która cierpiała już na dolegliwości starcze (restarty, zakłócenia w połączeniach). W oczekiwaniu na naprawę smartphone'a rozglądałem się za "zwykłym" telefonem GSM. Będąc w Warszawie natrafiłem w Saturnie na MyPhone 3010 Classic za 150zł. Co ciekawe producent telefonu - firma myPhone sp. z o.o. - pochodzi z Oleśnicy (obecnie z Wrocławia). To dodało mi jeszcze aspekt sentymentalny w postaci patriotyzmu regionalnego. :-)
Telefon pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego wyglądającego na alternatywną wersję dawnego oprogramowania Nokii, ale niewątpliwie da się wyczuć powiew świeżych pomysłów. Aparat jest produkowany w Chinach. Myślę, że SDK tego oprogramowania też pochodzi spoza granic naszego kraju, ale rodzimy producent wykonał kawał pracy dobierając dostępne opcje w pełno-wymiarowy produkt. Gratulacje!
Wkrótce będzie już 9 miesięcy, jak korzystam z 3010 Classic na co dzień. Najczęściej korzystam w nim z SMSów, budzika, latarki oraz rozmów. W toku eksploatacji zauważyłem kilka wad:
  • czasem w wyniku noszenia telefonu w kieszeni (przypadkowe wciśnięcia przycisków) włącza się latarka i nie da się jej wyłączyć - konieczny jest restart urządzenia,
  • muszę ręcznie wpisywać kontakty, bo telefon nie ma interfejsu wymiany danych,
  • zastosowany głośnik jest cichy i generuje względnie zaszumiony przekaz utrudniający rozmowy w językach obcych :-),
  • czytelność wyświetlacza jest tylko dostateczna.
Mimo to uważam, że aparat ten wykazał się bardzo wysoką jakością (dla mnie). Zauważcie, że nie mówię tu o dokładności spasowania elementów, szlachetności użytych materiałów, stylowym wyglądzie czy krótkim czasie odpowiedzi. Telefon pracuje bez awarii od samego początku i jest bardzo poręczny (idealny rozmiar). Kolega Marcin (pozdrawiam!) miał mniej szczęścia z tym modelem, bo po kilku miesiącach zrezygnował z jego używania zniechęcony długim czasem odpowiedzi telefonu i nieustannie włączoną latarką. 
Gdybym miał teraz wybierać telefon, to zapewne rozważyłbym zakup myPhone 6680 SHARE za ~300zł, bo posiada interfejs USB z aplikacją do zarządzania kontaktami (polecam wideo tutaj). 
Oto, jak wygląda teraz mój 3010:
  
a tak wygląda interfejs użytkownika na wyświetlaczu telefonu:


piątek, 25 listopada 2011

Koncentrat

  • Wirtualna Polska donosi, że polska firma DCD zaprojektowała prawdopodobnie najwydajniejszy 8-bitowy mikro-kontrontroler zgodny z architekturą Intel 8051 (dziękuję Tacie na link). DCD projektuje układy i sprzedaje je producentom elektroniki w formie projektu technicznego. Zazwyczaj są one używane w elektronice codziennego użytku, przemyśle i rozwiązaniach typu System-on-Chip. Gratulacje dla naszych inżynierów!
  • Pamiętacie może pomysł na telewizory laserowe sprzed paru lat? Mitsubishi sprzedaje telewizory LaserVue 75". Niestety dostępne są głównie w Azji i Stanach Zjednoczonych (np. na Amazon za $3700).
  • Anand Lal Shimpi przetestował pierwszy SSD - OCZ Octane - oparty na kontrolerze Indilinx Everest, pierwszym układzie wydanym po przejęciu tego developera przez firmę OCZ - polecam artykuł tutaj. Niestety nie widzę w ofercie dysków z obudową 7mm. Myślę, że produkty tej linii trafią do sklepów w ciągu najbliższych dwóch tygodni w całkiem rozsądnych cenach. W telegraficznym skrócie donoszę, że to bardzo rozsądna oferta dla użytkowników końcowych dorównująca czołówce typu SandForce 2xxx oraz Crucial m4:
źródło: AnandTech.com
  • Rzućcie okiem na krótki opis SAMSUNG Galaxy Nexus na Engadget tutaj. Ta referencyjna platforma dla Android 4.0 Ice Cream Sandwich (obok Apple iPhone 4S oraz Nokia Lumia 800 rzecz jasna) wyznacza poziom referencyjny dla smartphone'ów na rok 2012. Muszę przyznać, że te zaawansowane komputery w smukłych, lecz względnie dużych obudowach dawnych telefonów komórkowych, raptownie ewoluują w kierunku następców naszych komputerów domowych. Różnica polega na tym, że mamy go zawsze przy sobie. Niestety rozpaczliwie potrzebujemy bardziej pojemnych i wydajniejszych akumulatorów. Zakup smartphone'a za 550€ mógłbym zaakceptować, gdyby potrafił wytrzymać choćby weekend z włączonym modemem HSPA. Tymczasem ładowanie tych cudeniek rzadziej niż raz dziennie jest obecnie nie do pomyślenia. Tym uważniej śledzę takie doniesienia jak to. Trzymam kciuki za wdrożeniem tych technologii.  

czwartek, 24 listopada 2011

Po co nam instrukcje AES-NI?

Staram się dbać o aspekty bezpieczeństwa mojej codziennej pracy. Wychodzi mi to raz lepiej, raz gorzej. Na nowym laptopie zatrudniłem TrueCrypt 7.1 do zabezpieczenia danych biznesowych, zgodnie z wymaganiami moich klientów. W obecnej konfiguracji korzystam z kontenera plikowego, wewnątrz którego przechowuję zaszyfrowany wolumen NTFS o następujących parametrach:
Ku mej uciesze procesor Intel Core i5-2467M wspiera sprzętowe przyspieszanie operacji szyfrowania, w tym AES. Intel nazywa to AES-NI. TrueCrypt poprawnie rozpoznał rozszerzony zestaw instrukcji i potwierdził korzystanie z nich. 
Dzięki zastosowaniu dysku SSD (Crucial m4) cieszę się niskimi opóźnieniami i wysokimi transferami danych pracując z plikami. Zastanawiałem się, jak to będzie wyglądało po przełączeniu się na zaszyfrowany system plików. Dzisiaj to sprawdziłem - test wykonany na zamontowanym szyfrowanym wolumenie:
Okazało się, że wpływ operacji szyfrowania / deszyfrowania na wydajność jest znikomy. W tym czasie procesor pozostawał względnie dostępny dla innych procesów:
(odnoszę wrażenie, że to jest 100% czasu jednego rdzenia fizycznego "rozmazany" na 4 wątki logiczne)
Miałem okazję wcześniej pracować na konfiguracji HDD + Core2 Duo bez AES-NI i mam raczej bolesne wspomnienia z tego okresu (kilku-sekundowe oczekiwanie na odczyt pliku tekstowego). Teraz już rozumiem, że ten nowy zestaw instrukcji jest koniecznością dla osób pracujących na szyfrowanych danych.
Po chwili zreflektowałem się, że powinienem pokazać Wam również symulację z wyłączonym AES-NI. Oto ona:
Jak widzicie, bez rozszerzeń AES-NI nie nacieszyłbym się specjalnie zaletami SSD.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Wirtualizacyjny rekordzista

Co jakiś czas zaglądam na strony SPEC, w poszukiwaniu interesujących konfiguracji sprzętowo-programowych, które osiągnęły niezwyczajne wyniki w testach wydajności lub sprawności energetycznej. Wczoraj zauważyłem ten rezultat, przedstawiający wyniki uruchomienia 456 maszyn wirtualnych na jednym serwerze. Konfiguracja HP ProLiant DL980 G7 (8U) jest imponująca:
  • 8 * Xeon E7-4870 (8*10 rdzeni po 2.4GHz, łącznie 160 wątków)
  • 128 * 16GB = 2TB RAM
  • 554 dysków po 146 GB 15 tys. obr./min. SFF SAS (macierze P2000)
Sprzęt pracował pod kontrolą RHEL 6.1 z użyciem hypervisora KVM + Qemu, goszcząc VM pracujące również pod RHEL 6.1.
Moją uwagę przykuł fakt, że podsystem dyskowy korzystał z połączeń FC 4 * 8Gbps, mając łączną surową pojemność ~80TB i orientacyjną teoretyczną zdolność do obsługi ~320 IOps * 146 dysków = 46720 IOps. Prawdopodobnie podzielenie obszaru pamięci masowej na wewnętrzne SSD (lub karty flash PCI-E) oraz tańsze zewnętrzne dyski HDD (np. 7200 obr./min. SAS/SATA) miałoby więcej sensu w tym przypadku. Sądząc po liczbie zastosowanych dysków HDD, domyślam się, że podsystem pamięci masowej był tutaj wąskim gardłem, zanim osiągnięto pełne wysycenie procesorów i pamięci RAM.
Wynik tego testu dowodzi, że jest już możliwe zamknięcie średniej wielkości centrum obliczeniowego (jak na polskie warunki) w obudowie jednego serwera. Gdy weźmiemy pod uwagę możliwość migracji części urządzeń sieciowych do środowisk programowych oraz użycie programowych przełączników sieciowych w środowisku zwirtualizowanym, to potencjalne oszczędności w wyniku takiej konsolidacji mogą być istotne.
W takim scenariuszu szczególną rolę mają nowe funkcje reagowania na awarie (patrz ten whitepaper), jakimi dysponuje platforma. Zobaczcie, jak wygląda ich obsługa przez systemy operacyjne (wyciąg z PDFa):
 źródło: intel.com
Jak widzicie wybór RHEL 6.1 jako platforma wirtualizacyjna wydaje się być całkiem rozsądny, jako że MCA recovery jest wykonalne. Pozostaje tylko zbadać kompatybilność i stabilność różnych środowisk w KVM na RHEL 6.1 i możemy wirtualizować z rozmachem!

sobota, 19 listopada 2011

Tak zwany kryzys

Chciałbym się z Wami podzielić moimi wewnętrznymi echami doniesień medialnych na temat tak zwanego "kryzysu". Ostatnio widuję w telewizji grupy osób protestujące przeciwko temu zjawisku. Nie udało mi się uchwycić, czego konkretnie żądają od osób sprawujących władzę ze spektrum czynów wykonalnych, ale niezależnie od kraju pochodzenia wydawali się być zdecydowani działać w słusznej sprawie.
Próbując zrozumieć fenomen zaobserwowany w telewizji sięgnąłem po definicję kryzysu gospodarczego. Lubię proste prawdy i reguły. Z kontekstu wiadomości docierających do mnie zrozumiałem, że bieżące zjawisko ma wiele wspólnego z rosnącym długiem publicznym poszczególnych krajów, które padają ofiarą zjawiska... 
Dla uproszczenia wyjaśnię, że obok "rzeczy" (towary lub usługi), które na co dzień finansujemy wprost z naszego portfela  - np. strzyżenie u fryzjera na rogu, nasze otoczenie zawiera również rzeczy finansowane z naszych podatków (mniej lub bardziej przejrzystych)  - np. straż pożarna ratująca nas z rozbitego auta. W wyniku wielowiekowej ewolucji nasi przodkowie uzgodnili, że będziemy się "składać" na rzeczy, którym wspólnie potrzebujemy. W tym celu powołujemy do pracy naszych reprezentantów, decydentów, administratorów oraz wreszcie wykonawców / dostawców rzeczy, których wspólnie potrzebujemy - łącznie możemy ich nazywać służbami sektora publicznego. Jako, że lubimy korzystać z rzeczy wytwarzanych dla nas, gdy nie musimy za nie płacić bezpośrednio z naszego portfela, to niechętnie z nich rezygnujemy. Nie specjalnie lubimy też pozbywać się naszych pieniędzy, by wpłacić je do wspólnej kasy. Tym samym nasi reprezentanci i decydenci są pod niebywałą presją naszego konformizmu. Chcieliby też, abyśmy pozwolili im pełnić swoje role jak najdłużej, więc starają się nas nie denerwować ewentualnymi kłopotami finansowymi. W szczególnych przypadkach postanawiają finansować dla nas rzeczy za większe ilości pieniędzy, niż trafia od nas do wspólnej kasy (czyli "na krechę"). Tak powstaje dług publiczny. Pieniądze te są pożyczane od nas samych, z prywatnych portfeli (zakręcone, prawda?) lub też - gorzej - od obcych firm lub krajów. Niestety pieniądze pożycza się na procent, więc musimy od czasu do czasu je oddać z należną "górką". Ponieważ z czasem pożyczanie i oddawanie staje się zaklętym kręgiem, zadłużone społeczeństwa są bardzo atrakcyjnym źródłem utrzymania dla bankierów. Zamiast finansować kolejne dobra dla siebie, część podatków oddajemy finansistom w formie odsetek.
Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy okazuje się, że dane społeczeństwo przestaje zdradzać objawy gotowości do spłacania długów i grozi zaprzestaniem oddawania pożyczonych pieniędzy. Wtedy też wierzyciele rozkręcają cyrk medialny, aby skłonić podatników o przejrzenia na oczy. O ile dobrze zrozumiałem wiadomości z telewizji, to mamy do czynienia z takim właśnie zjawiskiem. Niestety społeczeństwa przyzwyczaiły się do życia "na krechę". 
W świecie, który nazwałbym normalnym, podatnicy wystawiliby "żółtą kartkę" reprezentantom i decydentom oraz zażądali planu naprawczego. Po uzgodnieniu tego planu ograniczyliby zużycie "rzeczy", które dostarcza im "nieodpłatnie" sektor publiczny, złożyliby się na większe wpływy do wspólnej kasy i mieliby uważne baczenie na osoby dysponujące tymi pieniędzmi. Tak wykonany plan powinien w dłuższym okresie doprowadzić do zwrócenia pożyczonych pieniędzy z odsetkami oraz zaprzestanie "życia ponad stan". Nic takiego nie widzę w telewizji...
Aktualny kryzys gospodarczy wydaje się mieć charakter emocjonalny, ponieważ te wskaźniki ekonomiczne, które mają dowodzić kryzysu są w dużej mierze sterowane subiektywną oceną wiarygodności obligacji państwowych lub akcji korporacji o różnym zasięgu międzynarodowym. Jednak rezerwy w złocie nie wyparowały, ropa i gaz płynie w miarę podobnie jak rok wcześniej, a mieszkania i domy stoją jak stały. Co więcej większość moich znajomych niezmiennie pracuje w pocie czoła dostarczając produkty i usługi oraz płacąc podatki.
I tutaj dochodzę do sedna mej fascynacji, choć nie bez niebezpiecznego generalizowania: 
Otóż osoby, które widzę w telewizji protestujące przeciwko tzw. "kryzysowi" (czyli kontestujących fakt braku chętnych do pożyczenia im większej pieniędzy na dalsze życie społeczeństwa "ponad stan") nie wydają się należeć do grupy moich współ-płatników podatków. Odnoszę wrażenie, że widzę tam studentów (utrzymywanych przez rodziców i edukowanych przez państwo) oraz osoby polegające na ubezpieczeniach lub pomocy społecznej. Częściowo ich rozumiem. Mnie też czasem kusi, by wyrazić niechęć w "składaniu" się na podatki, aby móc wydawać te pieniądze bezpośrednio z mego portfela, ale niestety nie mogę, bo jestem w pracy. Zwyczajnie nie mogę sobie pozwolić na pikietowanie. Pracuję, bo czuję się w obowiązku płacić podatki, nie powiększać zadłużenia publicznego i utrzymywać wysoki poziom zaufania wierzycieli, którzy nam, naszym rodzicom i dziadkom pożyczyli kiedyś pieniądze. Chciałbym mieć lepsze baczenie na osoby dysponujące pieniędzmi z moich podatków, ale niestety większość energii muszę poświęcić na zarobienie pieniędzy na te podatki.
Konkluzja: 
Gdy jesteś zadłużony w banku i masz co raz większe kłopoty ze spłatą kredytu, to raczej nie wpadasz do najbliższego oddziału z transparentem, aby potwierdzić, że nie masz zamiaru zrezygnować z tego, co dostajesz i ani myślisz zaciskać pasa.
Na szczęście wierzyciele Grecji, Italii i paru innych krajów są cierpliwi i cywilizowani. Znam jednak co najmniej kilka światopoglądów na Ziemi, które byłyby mniej pobłażliwe...
Co dalej?
1. Zamiast uszczuplać naszą wspólną kasę "cwaniakując", postaraj się ją zapełnić.
2. Zanim podejmiesz protest, sprawdź, czy przypadkiem nie spowodowałeś kłopotliwej sytuacji, w której się znalazłeś.
3. Patrz na ręce ludziom, którzy wydają nasze wspólnie zarobione pieniądze.
4. Nie pozwalaj decydentom na pożyczanie pieniędzy od wierzycieli, którzy przyjdą odzyskać dług siłą, gdy zaczniemy się zachowywać idiotycznie.

czwartek, 17 listopada 2011

Koncentrat

  • Johan de Gelas przetestował AMD Opteron 6276 (16 rdzeni, 2.0-3.0GHz, 32MB cache) Interlagos i opisał to tutaj. Wnioski są takie, że 16 rdzeni (właściwie 8 par rdzeni stałoprzecinkowych i 8 rdzeni zmiennoprzecinkowych, więcej tutaj) przy wirtualizacji ESX 5.0 osiąga podobne maksymalne wyniki, jak Xeon 5670 (6 rdzeni, 2.9-3.3GHz, 12MB cache) przy średnio 10% dłuższym czasie odpowiedzi. Na szczęście AMD sprzedaje serię 6200 około dwa razy taniej niż Intel swoje odpowiedniki (pod względem wydajności). Uważam, że rodzina Interlagos zajmie gładko miejsce Magny-Cours na rynku, ale poza rynkiem tanich serwerów i HPC, nigdzie nie zagrzeje miejsca. Tak więc czekamy dalej na rozsądne propozycje platform serwerowych od AMD.
  • Premiera procesorów Sandy Bridge-E odbiła się szerokim echem w sieci (polecam ten artykuł). Zastosowanie okrojonego układu planowanego w serwerach w najbardziej wydajnych komputerach biurkowych jest nie lada wydarzeniem dla entuzjastów. Już za $555 możecie sobie sprawić Core i7-3930K (6 rdzeni 3.2GHz 12MB cache). Możecie spodziewać się 20% wyższej wydajności niż w rodzinie Gulftown. Niestety procesory te nie mają wbudowanej karty graficznej, więc nie obsługują QuickSync. Myślę, że - ze względu cenę - z punktu widzenia polskiego użytkownika jest to tylko ciekawostka.
  • Fusion-IO wprowadziło do sprzedaży ioDrive Octal, który dysponuje 10TB pojemności i rozpędza się do 1.3 miliona operacji na sekundę osiągając 6.7GB/s - polecam komunikat tutaj. To jest dwu-slotowa karta PCI-E 2.0 16x pełnej długości, więc powinna się mieścić nawet w serwerach 1U, które są "GPU-ready".
  • Kupiłem do PCta domowego kartę WiFi: Hercules wireless-N USB pico (HWNUP-150). Przy pełnym zasięgu 802.11g na 2.4GHz negocjowała 24Mbps. Faktyczne transfery z trudem osiągały średnio 2Mbps. Urządzenie jest małe i ładne, ale bezużyteczne. Odradzam.
  • Osobom trudniącym się projektowaniem interfejsów użytkownika polecam lekturę tej strony. "Ladder of Abstraction" sprawnie przedstawia sposoby komunikowania się z odbiorcą strony web. Polecam!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Mili-super-komputer dla (prawie) każdego

Lista TOP-500 przynosi nam kolejne fale astronomicznych wyników wydajności superkomputerów (11,2 PFlops!). Nasze komputery domowe mają coraz wyższą wydajność, podwajając ją co około 3 lata, ale wciąż daleko im do rekordzistów. Mój przenośny komputer dysponuje obecnie wydajnością na poziomie 24 GFlops (i5-2467M). Superkomputer zajmujący ostatnie, pięćsetne miejsce na liście top 500 dysponuje mocą 96 TFLops = 96 000 PFlops = 96 000 000 GFlops. Mój laptop dzieli więc sześć rzędów wielkości od najwolniejszego z wyróżnionych.
Tymczasem - jak już wcześniej pisałem - ogromny potencjał surowej mocy obliczeniowej drzemie w kartach graficznych. Rynek zastosowań GPGPU konsekwentnie rośnie i coraz więcej narzędzi przemysłowych je wykorzystuje, mimo że niełatwo jest znaleźć dostatecznie "podzielny" problem obliczeniowy. 
Ostatnio zainteresowała mnie bardzo konstrukcja firmy Tyan, o nazwie FT77B7015 (dociekliwym polecam manual): 
Ten niepozorny dwu-podstawkowy serwer 4U pozwala na montaż nawet do ośmiu pełnowymiarowych kart PCI-E 16x o podwójnej szerokości. Dzięki zastosowaniu na płycie głównej przełącznika PCI-E 2.0 PLX PEX8647 wszystkie osiem slotów działa z pełną prędkością i współdzieli kanały PCI-E prowadzące do dwóch procesorów Xeon 56xx. Wspomniany partnumber serwera przychodzi w komplecie z ośmioma kartami nVidia Tesla 2090. Zauważcie, że każda z nich posiada maksymalną teoretyczną wydajność 665 GFlops, co daje nam 5,4 TFlops z samych kart. Stosując dwa procesory rzędu Xeon X5680 uzyskamy dodatkowe ~214 GFlops. Dodatkową korzyścią jest możliwość montażu 18 szt. pamięci 8GB, co daje razem 144GB RAM. Teoretycznie maksymalna konfiguracja Tyana dysponowałaby ~5,6 TFlops mocy obliczeniowej, co stawia ją "zaledwie" cztery rzędy wielkości od wspomnianego super komputera. :-) Jest to więc taki, powiedzmy, mili-super-komputer. Koszt? ~4k$ za server + 8 * 3k$ za Tesle + RAM + SSD + akcesoria. Myślę, że rozsądna konfiguracja zamknęłaby się w 40 k$.
Co do zastosowania, to najbardziej oczywisty jest unbiased rendering w sieci lokalnej (są cztery interfejsy 1000Base-T oparte na intel 82574L podatne na 802.3ad :) dla grafików, architektów, filmowców, inżynierów. Mnie osobiście najbardziej spodobała się możliwość analizowania zawartości wideo w czasie rzeczywistym (śledzenie obiektów) opisana w 2006 roku przez grupę naukowców tutaj
Myślę, że tak relatywnie tania moc obliczeniowa dostępna na rynku przyniesie nam bardzo ciekawe zastosowania z niedalekiej przyszłości. 

wtorek, 8 listopada 2011

Mój SAMSUNG NP 350 U2A

Jak już wcześniej pisałem chciałem zmienić laptopa i dopiąłem swego pozyskując SAMSUNG NP 350 U2A
Zgodnie z planem wymieniłem (dziękuję Tacie za pomoc) anemiczny dysk HDD na dysk SSD Crucial m4 128GB. Za pomocą dołączonej do dysku przejściówki APRICORN SATA Wire oraz oprogramowania EzGig skopiowałem zawartość dysku HDD na SSD. 
Efekt końcowy jest imponujący, ponieważ wznowienie Windows 7 HP x64 z czuwania trwa ~3 sek., zaś wyjście z hibernacji nie przekracza 15 sek. W zasadzie nie zdarzyło mi się jeszcze czekać na odpowiedź pamięci masowej w tym systemie operacyjnym. :-)
Co do osiągów dysku - zobaczcie sami:


Jak widać SATA 3.0 robi swoje, bo odczyt dochodzi nawet do 4,3Gb/s.
Praca na baterii to wygodne 5 godzin, ale w sytuacjach skrajnych da się wycisnąć 6 godzin. Matryca miło mnie zaskoczyła, bo jasność i kontrast są wystarczające, a w codziennej pracy zniekształcenia kolorów przy czytaniu ekranu z boku nie przeszkadzają mi. Moje obawy co do klawiatury również okazały się nieuzasadnione, bo ten wyspowy produkt, mimo że nie grzeszy jednoznacznym skokiem, pozwala na komfortową produkcję dłuższych tekstów. Wentylator w obudowie pracuje cichutko, a obudowa pozostaje zupełnie zimna przy pracy biurowej. Sam laptop okazał się być wyśmienicie wykonany, a połączenie plastiku z aluminium jest naprawdę atrakcyjnie dobrane i daje poczucie trwałości. Komputer z zasilaczem jest bardzo lekki - często zastanawiam się, czy w ogóle mam go w plecaku.
Operacja wymiany dysku była względnie łatwa, ale Crucial był skażony plombą gwarancyjną. Mimo to usunąłem dystans i śrubki mocujące, a następnie zabezpieczyłem dwie połówki obudowy taśmą klejącą.Tak zmontowany dysk o profilu 7mm trafił w miejsce HDD. Wkrótce opublikuję zdjęcia z operacji przeszczepu dysku.
[UPDATE 2011-11-14]
Poniżej znajdziecie wybrane zdjęcia z operacji wymiany dysku Hitachi Z5K320 na Crucial m4 128GB z wymontowaniem plastikowego dystansu z obudowy SSD:
   

 


Pierwsze 10kkm Oplem Astrą H 1.3cdti

Chciałbym się z Wami podzielić wrażeniami z eksploatacji mego kombi za rozsądną cenę (czytaj tutaj) po dziesięciu tysiącach kilometrów, czyli trzech miesiącach użytkowania.
Tak więc auto okazało się być wygodne, oszczędne,  pakowne, jak dotąd niezawodne i łatwe w prowadzeniu.
Z wad wymieniłbym mierne przyspieszenie do 50km/godz. i brak środkowego zagłówka na tylnym siedzeniu.
Spalanie w cyklu mieszanym tu w Belgii układa mi się w okolicach 5,3l/100km, a w trasie ~5,1l/100km (przy ~120km/godz. na autostradach). 
Auto miało mi służyć do okazjonalnych podróży do Ojczyzny i misję swoją spełnia. Oto statystyki z ostatniej podróży: 
  • Przejazd BE->PL spalanie średnie ~6,3l/100km na trasie 1113km w czasie ~10,5 godz. przy średniej prędkości ~106km/godz. (ustawiłem tempomat na połowę trasy w Niemczech na ~140 a drugą połowę na ~170 km/godz., ale miałem sporo miejsc, gdzie musiałem zwolnić, zaś ~120km/godz. w Belgii oraz w Polsce na autostradach, przejazd drogą krajową 8 upływał mi 70km/godz.)
  • Przejazd PL->BE  spalanie średnie ~6,6l/100km na trasie 993km w czasie ~8 godz. przy średniej prędkości ~124km/godz. (ustawiłem tempomat na ~160km/godz. w Niemczech i ~120km/godz. w Belgii oraz w Polsce - wyłącznie autostrady)
W ten sposób mogę sprawnie podróżować na Dolny Śląsk. Po otwarciu A2 oraz łącznika do Warszawy mam nadzieję również tam dojechać w rozsądnym czasie. :-)